„Murzyn” musi odejść*

Kiedyś (też) myślałem, że „Murzyn” to słowo neutralne. Myliłem się.

Od dawna już wiadomo, że język nie jest neutralnym narzędziem komunikacji. Nie jest też jedynie odzwierciedleniem danej kultury i zbiorowych oraz jednostkowych poglądów posługujących się nim ludzi. Wpływa on również na naszą świadomość i kształtuje nasze wyobrażenia o świecie, podważa lub utrwala stereotypy i uprzedzenia, decyduje o tym, co możliwe jest i niemożliwe do pomyślenia i wyrażenia.

Karta z anglojęzycznego słownika sfotografowana pod kątem ok. 45 stopni, przy niewielkiej głębi ostrości, z widocznym hasłem „dictionary” („słownik”). Na karcie złotego koloru frędzel na końcu sznurka służącego prawdopodobnie za zakładkę.
Czasem słownik nie wystarczy, by zrozumieć słowo

Każde słowo niesie ze sobą znacznie więcej niż tylko swoje słownikowe znaczenie, spoczywa na nim bowiem ciężar rozmaitych kontekstów, skojarzeń, znaczeń alternatywnych (przypisywanych nie tylko przez nadawcę, ale – co niezwykle ważne – również przez odbiorcę) itd. Za decyzją o użyciu danego wyrazu stoi m.in. świadome lub nieświadome przekonanie o tym, co istotne, ciekawe czy właściwe, a jednocześnie o tym, co nieważne, mało interesujące, nieodpowiednie itd. Wybierając przecież jakieś słowo i jego znaczenie, odrzucamy wszystkie pozostałe.

Do kogo należy słowo?

Szkoła i potoczne wyobrażenia uczą nas myśleć, że właściwym znaczeniem komunikatu jest to znaczenie, które przypisał mu autor, zadaniem odbiorcy jest zaś domyślić się, cóż takiego ów autor miał na myśli. Jest to częściowo uzasadnione – bez tej swoistej „empatii”, wczucia się w intencje drugiego człowieka, komunikacja językowa byłaby prawie niemożliwa (a i tak rodzi przecież mnóstwo problemów). Mimo to świadomy użytkownik języka musi przyjąć do wiadomości (i odpowiednio do tego dostosować swoje postępowanie), że adresat jest w procesie komunikacji równorzędny wobec nadawcy.

Interpretacje czynione przez odbiorcę są zatem równie dobre, jak interpretacje autora. Ba, odbiorca często lepiej rozumie tekst sam w sobie niż jego twórca, skupiony przecież na tym, co sam „miał na myśli” (z czego nie może się zresztą wyzwolić), a nie na wszystkich innych znaczeniach, możliwych interpretacjach i konotacjach jego słów.

Bliżej nieznana osoba, siedząca prawdopodobnie w parku (na nieostrym tle widoczny trawnik i drzewa) trzyma w rękach książkę. Widzimy jedynie jej ręce i kolano, na którym oparta jest jedna z rąk.
Twoje słowa nie należą tylko do Ciebie, ale również do Twojego odbiorcy

Skoro tak, to nie ma dużego znaczenia, że Ty „nie masz nic złego na myśli”, „nie jesteś rasistą” i całkowicie odrzucasz stereotypy o białych panach i czarnych niewolnikach. Nie jesteś w stanie odseparować słowa od wszelkich kontekstów. Jeśli napiszesz lub powiesz: „Murzyn”, to Twój słuchacz lub Twój czytelnik z dużym prawdopodobieństwem bezwiednie wyobrazi sobie coś, co będzie skojarzeniem wywołanym przez powiedzenia takie jak: „sto lat za Murzynami”, „biali Murzyni”, „Murzyn zrobił swoje, Murzyn może odejść” itd. On również nie musi być rasistą, by zadziałała nań siła rasistowskich stereotypów przenikających naszą kulturę.

Rasizm rozróżniania

Ważne jest jednak nie tylko to, jak słowo będzie odbierane, ale również przyczyny jego użycia. I tu jest w dużej mierze pies pogrzebany – rasistowska jest sama potrzeba podkreślania rasowej odrębności człowieka lub grupy ludzi. „Piłkę przyjął czarnoskóry Anglik” – jak gdyby samo „Anglik” nie wystarczało. „Sprawcą wypadku był Murzyn”. „Czarna nauczycielka angielskiego zrobiła coś tam”… – jeśli widzimy podobne stwierdzenia, należy zadać sobie pytanie: dlaczego ktoś uznał informację o kolorze skóry za istotną?

Uznawanie czegoś tak banalnego jak kolor skóry za coś mającego znaczenie jest już samo w sobie rasistowskie. Rasizm opiera się przecież na założeniu, że rasy ludzkie są czymś ważnym, konstytutywnym dla człowieka, determinującym jego życie. Oznacza to, że wszystkie osoby danej rasy (lub przynajmniej ich większość) są wg rasistów jakieś. Np. silne, ale głupie i leniwe. Z kolei inna rasa jest słabsza, ale mądrzejsza, powinna więc panować nad tą pierwszą i zaganiać ją batem do roboty.

Ponieważ rasizm jest zjawiskiem realnym, konieczne jest czasem używanie kategorii rasy do opisu różnych zjawisk. Nie da się prowadzić rzetelnych badań socjologicznych nad społeczeństwem amerykańskim, ignorując kwestie rasowe. Nie dlatego jednak, że rasy istnieją naprawdę (homo sapiens to gatunek bardzo jednorodny), lecz dlatego, że przekonanie o ich istnieniu tworzy określoną rzeczywistość. W większości przypadków jednak nie ma powodu, by czynić rozróżnienie, do którego byłoby konieczne słowo „Murzyn”.

Kiedy taka potrzeba jednak zachodzi, lepiej jest również używać określeń takich jak „Afrykanin”, „Afroamerykanin” czy też „osoba czarnoskóra”. W ten sposób nie sugerujemy, że kolor skóry jest najważniejszą cechą danego człowieka i nie sprowadzamy go do tej jednej cechy. Sama ta redukcja jest obraźliwa. Z tych samych powodów zaleca się w psychiatrii, by nie mówić np. „schizofrenik”, co stygmatyzuje, ale „chory na schizofrenię”.

Kiedy więc następnym razem przeczytasz nagłówek w rodzaju: „Nigeryjczyk pogryzł kontrolera” (przypadek autentyczny), zastanów się, czy to w porządku, skoro nikt nie pisze: „Polak pogryzł kontrolera”.

***

* Długo zastanawiałem się, czy użyć tytułu zaczynającego tę notkę. On sam przywołuje przecież negatywny, rasistowski stereotyp, który chciałbym zwalczać. Ba, gdyby usunąć sam tylko cudzysłów, mielibyśmy do czynienia z radykalnie rasistowskim hasłem. Uznałem jednak, że sam fakt, iż nagłówek ten wywołuje dyskomfort, nawet sprzeciw, jest dobrą ilustracją tego, że „Murzyn” nie jest takim sobie neutralnym słowem, którego możemy beztrosko używać, nie zważając na konteksty.

Roman Sidorski

Zawsze lubiłem pisać i dowiadywać się czegoś nowego o świecie. Wg rodziców bawiłem się w pisanie felietonów jeszcze zanim nauczyłem się składać litery w słowa (i zanim dowiedziałem się, co to jest felieton). Ten blog jest efektem syzyfowych prób zaspokojenia mojej ciekawości, prokrastynacji za pomocą coraz to nowych hobby oraz potrzeby spisywania myśli kłębiących mi się w głowie.

div#stuning-header .dfd-stuning-header-bg-container {background-image: url(https://sidorski.pl/wp-content/uploads/2017/09/adult-1867428_1920.jpg);background-size: cover;background-position: center center;background-attachment: initial;background-repeat: no-repeat;}#stuning-header div.page-title-inner {min-height: 650px;}#main-content .dfd-content-wrap {margin: 0px;} #main-content .dfd-content-wrap > article {padding: 0px;}@media only screen and (min-width: 1101px) {#layout.dfd-portfolio-loop > .row.full-width > .blog-section.no-sidebars,#layout.dfd-gallery-loop > .row.full-width > .blog-section.no-sidebars {padding: 0 0px;}#layout.dfd-portfolio-loop > .row.full-width > .blog-section.no-sidebars > #main-content > .dfd-content-wrap:first-child,#layout.dfd-gallery-loop > .row.full-width > .blog-section.no-sidebars > #main-content > .dfd-content-wrap:first-child {border-top: 0px solid transparent; border-bottom: 0px solid transparent;}#layout.dfd-portfolio-loop > .row.full-width #right-sidebar,#layout.dfd-gallery-loop > .row.full-width #right-sidebar {padding-top: 0px;padding-bottom: 0px;}#layout.dfd-portfolio-loop > .row.full-width > .blog-section.no-sidebars .sort-panel,#layout.dfd-gallery-loop > .row.full-width > .blog-section.no-sidebars .sort-panel {margin-left: -0px;margin-right: -0px;}}#layout .dfd-content-wrap.layout-side-image,#layout > .row.full-width .dfd-content-wrap.layout-side-image {margin-left: 0;margin-right: 0;}

Kontynuując przeglądanie strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas plików cookies. Więcej informacji.

Aby zapewnić najwyższy poziom realizacji usługi, opcje ciasteczek na tej stronie są ustawione na "zezwalaj na pliki cookies". Kontynuując przeglądanie strony bez zmiany ustawień lub klikając przycisk "Akceptuję", zgadzasz się na ich wykorzystanie.

Zamknij