Sztuka niekończenia zadań

Podobno należy kończyć to, co się zaczęło. To nieprawda.

Internet pełen jest porad na temat tego, jak wykonywać zadania. Jak doprowadzić do końca rozpoczęte projekty. Znacznie rzadziej poruszany jest inny temat: potrzeby rezygnacji z tego, w co zaangażowaliśmy już dużo czasu i wysiłku. A tymczasem bywa to dużo trudniejsze i bardziej potrzebne.

Paląca potrzeba zamknięcia

Być może jestem w tym odosobniony, ale w codziennym życiu mam ogromny problem z porzucaniem tego, czego kontynuować już nie ma sensu. Nie odkładam książki przed końcem rozdziału i czytam do ostatniej strony, nawet jeśli nie mam z tego przyjemności ani korzyści. Jeśli zacznę oglądać serial, oglądam go do końca, nawet jeśli przeskoczy rekina w połowie drugiego sezonu, a ciągnie się jeszcze kilka kolejnych.

Siedzę przy komputerze do 4–5 nad ranem, bo nie potrafię wyłączyć gry, zanim nie zwiedzę całej lokacji i nie wykonam wszystkich dostępnych w niej misji. Nie idę spać, zanim nie przeczytam wszystkich newsów w czytniku RSS. Jeśli czas od rana do wieczora minął mi na prokrastynacji, próbuję nadrabiać w nocy, by nie spisywać dnia na straty, choć wiem, że pożałuję tego zaraz po obudzeniu nazajutrz.

Szczeniaczki jedzące z misek, ustawione w rzędzie, na przemian czarne i białe. Ostatnia para ustawiona jest na odwrót, zaburzając rytm (dwa białe psy znajdują się obok siebie).
Koszmar!

Zapewne trudno jest to zrozumieć komuś, kto nie ma podobnego problemu, podobnie jak niełatwo jest wyjaśnić lęk wysokości albo udrękę wywoływaną przez to zdjęcie słodkich piesków. Ale jeśli cierpisz na coś podobnego, to wiesz, jak bardzo uprzykrza to życie.

Wyrzuć, oddaj, skasuj, zapisz, nie rób

Co z tym zrobić? Może być tylko jeden sposób. Wyjmij zakładki z niedoczytanych książek i oddaj je do biblioteki lub na bookcrossing. Skasuj z dysku pliki z serialami czekającymi miesiące albo lata, aż skończysz je oglądać i sprawdź co było dalej w Internecie (niech żyją spoilery kiepskich produkcji!). Wyczyść historię oglądanych na Netfliksie. Odinstaluj gry przerwane w połowie. Odsubskrybuj głupie kanały na Youtube. Nie wystarczy podjąć decyzji „nie kończę” – potrzebne jest alternatywne zamknięcie tej szufladki w mózgu, by nie dręczyła nas powracająca myśl „trzeba by to w końcu…”.

Są jednak rzeczy, które odkładamy, ale są wartościowe i nie chcemy z nich rezygnować. Najlepiej zrobić sobie ich listę (choćby i w pliku tekstowym na pulpicie) i od czasu do czasu do niej wracać. Pozwoli to nie myśleć zbyt intensywnie o książkach do przeczytania, o filmach do obejrzenia i hobby do rozwinięcia, a pozwoli mieć poczucie kontroli: lista będzie pamiętała za nas, że nie czytaliśmy jeszcze „Braci Karamazow” i nie widzieliśmy filmów Bergmana. Przykłady dotyczą rozrywki, ale listy mogą zawierać cokolwiek.

Zielony, plastikowy kosz na śmieci na rozmytym tle
Wyrzuć śmieciowe plany do kosza!

Są też rzeczy, które postanowiliśmy kiedyś zrobić, ale z jakiegoś powodu odłożyliśmy je na później i tak już zostało. Może nie miały wyznaczonego deadline’u, może ważniejsza była praca zawodowa, a może po prostu bardzo Ci się nie chciało. Mimo to wciąż zakładasz, że kiedyś to zrobisz. Warto zrobić przegląd takich planów i bezlitośnie wykreślić te, których niewykonanie nie będzie miało poważnych konsekwencji. Może przy okazji trzeba kogoś przeprosić lub po prostu poinformować, że rezygnujesz (pewnie sprawa i tak już się przeterminowała). Zrób to, nawet jeśli boli. A dokonując wyboru, stawiaj na pierwszym miejscu swoje własne potrzeby, a nie cudze.

Jak wyjść z inwestycji

Gracze giełdowi i hazardziści popełniają często ten sam błąd. Włożyli w coś spore pieniądze, początkowo nawet sporo zarobili, a potem zaczęli tracić. Zamiast wycofać się z niewielką stratą (lub mniejszym zyskiem), uparcie trwają przy akcjach danej firmy lub przy stole do black jacka, mając nadzieję, że za chwilę się odkują. I tracą coraz więcej. Tak samo jest z czasem i zaangażowanymi w coś siłami.

Po obronie magisterki postanowiłem kontynuować naukę, napisać doktorat i powalczyć o miejsce na uniwersytecie. Marzyła mi się praca naukowa. I tak zrobiłem. Poświęciłem na to kilka lat, mnóstwo pracy, a także stresu i emocji. Zaliczyłem, co miałem zaliczyć, otworzyłem przewód, zbierałem punkty potrzebne do uzyskania stypendium, zdałem egzaminy doktorskie z filozofii i języka obcego. Ale dysertacji ciągle nie miałem. Mój temat coraz bardziej mnie nudził, a uniwersytecki feudalizm coraz bardziej mnie do siebie zniechęcał. Dzień oddawania sprawozdania rocznego i zderzenie z uczelnianą biurokracją były najgorszymi chwilami w roku.

Długi tunel pokryty graffiti. Na końcu nie widać wyjścia
Jeśli na końcu tunelu nie widać światła, to może lepiej zawrócić?

W międzyczasie odkryłem też, że nauka nie jest jedynym, co daje mi satysfakcję i że chciałbym robić mnóstwo innych rzeczy, które blokuje mi doktorat. W końcu, po miesiącach bicia się z myślami, podjąłem decyzję o rezygnacji z kończenia rozprawy. Cóż to była za ulga! Powiedzieć, że kamień spadł mi z serca, to za mało. Decyzja o rozpoczęciu studiów doktoranckich do dziś odbija mi się czkawką, choć minęło od niej osiem lat. Ale gdybym upierał się przy dokończeniu tej „inwestycji”, mogło być tylko gorzej i nie miałbym żadnej gwarancji, że się uda.

Przekonuje się nas, że należy być konsekwentnym. „Tyle już włożyłeś w to wysiłku, skończ to, albo się zmarnuje”. Mało kto myśli o tym, że ten czas i wszystko inne już i tak nie wróci, a stracić można również to, co przed nami. „Człowiek musi tylko umrzeć” – mawiał mój promotor. W tym jednym go posłuchałem i uznałem, że pisać doktoratu jednak nie muszę.

Roman Sidorski

Zawsze lubiłem pisać i dowiadywać się czegoś nowego o świecie. Wg rodziców bawiłem się w pisanie felietonów jeszcze zanim nauczyłem się składać litery w słowa (i zanim dowiedziałem się, co to jest felieton). Ten blog jest efektem syzyfowych prób zaspokojenia mojej ciekawości, prokrastynacji za pomocą coraz to nowych hobby oraz potrzeby spisywania myśli kłębiących mi się w głowie.

div#stuning-header .dfd-stuning-header-bg-container {background-image: url(https://sidorski.pl/wp-content/uploads/2017/08/exit.jpg);background-size: cover;background-position: center center;background-attachment: initial;background-repeat: no-repeat;}#stuning-header div.page-title-inner {min-height: 650px;}#main-content .dfd-content-wrap {margin: 0px;} #main-content .dfd-content-wrap > article {padding: 0px;}@media only screen and (min-width: 1101px) {#layout.dfd-portfolio-loop > .row.full-width > .blog-section.no-sidebars,#layout.dfd-gallery-loop > .row.full-width > .blog-section.no-sidebars {padding: 0 0px;}#layout.dfd-portfolio-loop > .row.full-width > .blog-section.no-sidebars > #main-content > .dfd-content-wrap:first-child,#layout.dfd-gallery-loop > .row.full-width > .blog-section.no-sidebars > #main-content > .dfd-content-wrap:first-child {border-top: 0px solid transparent; border-bottom: 0px solid transparent;}#layout.dfd-portfolio-loop > .row.full-width #right-sidebar,#layout.dfd-gallery-loop > .row.full-width #right-sidebar {padding-top: 0px;padding-bottom: 0px;}#layout.dfd-portfolio-loop > .row.full-width > .blog-section.no-sidebars .sort-panel,#layout.dfd-gallery-loop > .row.full-width > .blog-section.no-sidebars .sort-panel {margin-left: -0px;margin-right: -0px;}}#layout .dfd-content-wrap.layout-side-image,#layout > .row.full-width .dfd-content-wrap.layout-side-image {margin-left: 0;margin-right: 0;}

Kontynuując przeglądanie strony, wyrażasz zgodę na używanie przez nas plików cookies. Więcej informacji.

Aby zapewnić najwyższy poziom realizacji usługi, opcje ciasteczek na tej stronie są ustawione na "zezwalaj na pliki cookies". Kontynuując przeglądanie strony bez zmiany ustawień lub klikając przycisk "Akceptuję", zgadzasz się na ich wykorzystanie.

Zamknij