Jeśli wierzyć internetom, najgorszą plagą współczesności jest lewacka poprawność polityczna. Ale groźniejsza jest ta prawicowa.
Pierwszego sierpnia, w rocznicę wybuchu powstania warszawskiego, na instagramowym profilu napoju energetycznego Tiger pojawiła się grafika reklamowa. Osiem dni później w social mediach wybuchł kryzys (co ciekawe, nie był to weekend). Przez Facebooka i Twittera przewaliła się całkiem okazała fala oburzenia. Nic dziwnego, spójrzcie:
Przyznam, że moją pierwszą reakcją, gdy zbaczyłem to cudo rodzimej myśli marketingowej, był serdeczny, radosny śmiech. Pomysł, by reklamować cokolwiek hasłem „chrzanić pamięć o powstaniu warszawskim”, jest tak absurdalny, w tak oczywisty sposób zły i głupi, że nie byłem w stanie się oburzyć.
W zasadzie nie ma nad czym się rozwodzić, reakcje łatwo sobie wyobrazić (jedną, dość komiczną, zamieszczam poniżej). Przeprosiny wystosowała agencja reklamowa, jeden z właścicieli firmy produkującej Tigera oraz samo przedsiębiorstwo, które przekazało dodatkowo 0,5 mln zł na pomoc dla weteranów powstania warszawskiego. To po co ta notka? Pomyślałem, że to dobra okazja, by napisać o zjawisku, którego nikt jakoś nie chce nazywać po imieniu.
#NiePijeTigera w wykonaniu @michalrachon w #Minęła20. Dosłownie#Tiger #MASPEX #wieszwiecej pic.twitter.com/brBfDciQrH
— TVP Info (@tvp_info) 9 August 2017
Poprawność polityczna i ochrona wartości
Za każdym razem, gdy ktoś gdzieś powie: „A może byś tak nie był rasistą/seksistą/homofobem/zwykłym dupkiem?”, zjawiają się zastępy ludzi krzyczących: „absurd!”, „terror!”, „a gdzie wolność słowa?!” itp. Przekonanie, że poprawność polityczna to taka zaraza zza oceanu, idiotyzm niszczący kulturę i swobodę wypowiedzi, stało się równie powszechne jak wiara w to, że prawda leży po środku. A wszystko to ma być oczywiście winą osławionego „lewactwa”.
Spójrzmy jednak na drugą stronę medalu. Czymże jest oburzenie na reklamę Tigera, jeśli nie przejawem poprawności politycznej – przekonania, że pewnych rzeczy mówić nie wypada, szczególnie publicznie?
Narazić się na gniew prawicowych polityków, publicystów i internetowych komentatorów nie jest wcale trudno. Zamiast jednak mówić o łamaniu politycznej poprawności, używają oni sformułowań takich jak: „szarganie świętości”, „pogwałcenie wartości”, „obraza uczuć religijnych”, „znieważenie flagi”, „obraza narodu” itp.
Agencja odpowiedzialna za reklamę Tigera przeprasza za „naruszenie wartości historycznych” i „najwyższych świętości”.
W ten sposób za pomocą języka dokonuje się wyniesienia wartości takich jak naród, religia czy historia do rangi nienaruszalnych, a jednocześnie sprowadza się inne, takie jak równość, tolerancja i wolność od dyskryminacji, na pozycję czegoś absurdalnego i niewartego ochrony.
Nie chcę przy tym wcale bronić reklamy Tigera, pamięć o tysiącach ofiar powstania zasługuje na szacunek, a tego typu marketingowe wybryki są słusznie piętnowane. Ja jednak nie walczę na każdym kroku z poprawnością polityczną i nie przekonuję, że krytyka zachowań znamionujących pogardę wobec innych ludzi jest czymś z gruntu złym i sprzecznym z wolnością słowa.
A skoro już jesteśmy przy wolności słowa, to trzeba zauważyć, że prawicowa poprawność polityczna jest dla niej w Polsce dużo groźniejsza. Jej przestrzeganie jest często wymuszane przez kodeks karny. To dlatego z urzędu ściga się u nas artystów za obrazę uczuć religijnych, demonstrantki walczące o prawa człowieka skazuje się za przetworzenie symbolu Polski Walczącej, a stację telewizyjną karze się za „znieważenie flagi” w programie satyrycznym.
I kto tu stosuje „terror”?
(Fot. w nagłówku: Jennifer Moo, CC BY-ND 2.0)